sobota, 3 września 2011

"Ostatni oddech Kamienicy"


„Ostatni oddech Kamienicy”

„Świat Kamienic”

Piąta rano zegar swą melodie nuci.
Czas w kolejny dzień już dążyć.
Mózg z letargu się już budzi.
Czas wstać, by swą rzeczywistość drążyć.

Kołdrę zdejmuję,
ciepły kokon rozrywa.
Tylko ten mróz poza nim go zatrzymuje.
W ostatni sen dziś swe myśli porywa.

Żona za ścianą woła,
herbata i mielonka…
uczta gotowa.
Na drugie sucha kromka.

Na talerzu każdy okruch jest wart.
Patrzy smutno za okna,
dookoła kamienic świat,
zatopiony w blasku Słońca.

Ludzie głodni cukru i paliwa,
głodni substytutów i nadmiaru.
Głodni życia lecz czeka ich tylko mogiła.
Wszystko w świecie ich jest małych rozmiarów.

Głośne wycie psów,
jęki tych, których śmierć już dogania.
Rzeczywistość zbudowana z pustych słów,
 rutyny i łkania.

Zbudowana ze smrodu i duchoty.
Krzywdy i smogu jest pełna.
Pragną tu żyć tylko koty,
dla nich śmierć to żadna zmienna.

 ....

„Każdy dzień”

Dzieci pomiędzy nogami
biegają, żegna je.
Wita się już z pracy długimi godzinami.
„Nie wracaj za późno, proszę cię”

Schodzi po schodach,
psy drapią drzwi sąsiada, ujadają.
Cicho skrzypi na swych nogach.
Ci z pod szóstki już gadają.

Tramwaj od święta,
rower pozostaje.
Przed nim droga długa i kręta,
Chłód marcowy silny się wydaje.

Widzi pranie przez balkony zwieszone.
Widzi drzewa i gruzu tony.
Przestrzenie w ślinie zatopione,
słychać tylko dźwięk ciał nieprzebudzonych.

By wśród azbestu umierać jedzie,
bez celu na następny tydzień.
Gardzić krawaciarzami będzie,
tak mija każdy dzień.

Tak i ten do wieczornego powrotu,
zakolami, naokoło jak cień.
By wytrzeźwieć z alkoholowego zawrotu.
Tak mija każdy dzień.


...


„Niczym Duch”

Od wschodu do zachodu,
w obłokach i tumanach,
w gęstym kurzu,
na podwójnych zmianach.

Niczym duch,
głodny i słaby.
Jego życie to nie rajski puch.
Dawno już nie czuł do siebie takiej pogardy.

Wbija gwoździe, stal piłuje,
oczy łzawią,
krwią już pluje.
Kości niegdyś zdrowe się już łamią.

Bez ambicji,
bez tradycji.
Bez korzeni,
uwięziony w małej celi.

Jutro znów tak będzie.
Dostanie tą samą, słabą płacę.
Nie pomoże orędzie,
do tych co mają pewne stołki i stałą kasę.

Nie wychyla się przed szeregi,
każdy tu walczy o przetrwanie.
Każdy z szeregu duchów i cieni,
myśli o szybkim z murami zakładu rozstaniem.

...


„Wir”

Ah więcej polej,
polej mu piękniej barmanie.
Zasady wszelkie olej,
toż nic nikomu się nie stanie.

Więcej nalej,
do kieliszka jego.
Wódeczki, no dalej!
On chce zostać dłużnikiem portfela twego.

Ah kropel więcej,
do przełyku, za smutki wypijmy.
Niech nam kręci się już piękniej.
Czym jesteśmy zapomnijmy.

Nalej mu po czubek,
poczuje efekt wnet.
My będziemy się śmiać z jego doli,
nie będziem płakać. Nikt łzy nie uroni.

... 

„Nocna zmiana”

Późne powroty,
Pełne zmartwień i smutku.
Duch roboty,
opuszcza go wraz z ostatkami tchu.


Klatki już śpią,
 oddychają cicho kamienice
Tylko modlitwy jasno połyskują.
Nocna zmiana otwiera kluczami ościeżnice.


 Przy stole kuchennym,
by nie zbudzić dzieci siedzi w mroku.
Zjada resztki po obiedzie niedzielnym,
miauczenie kotów dotrzymuje mu kroku.

Nie rozmawia z nimi
lecz te do niego mówią zza starych butów.
„Jesteśmy przyjaciółmi twymi”
brak nam wszystkim substytutów.

Tylko minuta jeszcze,
jeszcze tylko pięć.
„podwójna zmiana” jutro… przechodzi go dreszcz.
Na tysięcznego skręta dziś przychodzi mu chęć.

Więc pali zachłannie,
 podchodząc bezmyślnie.. do okna
i widzi pomiędzy dwoma latarniami, bezwładnie
leży ciało martwego młodzieńca.


Od szyb odchodzi,
bez smutku cienia ,
bez cienia zmartwienia
wie, ze jutro sam
                                               …. po kostki w śmierci będzie brodził.


...


„Hymn do najwyższego”

Ostojo ostatnia o świętości święta.
Do Ciebie się zwracam,
do Ciebie dziś krzyczy dusza ma niepiękna.
Kleczę bo życie swe zatracam.

Odezwij się do mnie.
Co zrobić mam dalej Panie,
Zatraciłem pragnienie,
pokaż mi drogę mą i zadanie.

Milczysz…mój Panie,
pokaż mi drogę bo zbłądziłem.
Moje serce twoich drogowskazów pragnie.
Nic przed tobą nigdy nie utaiłem.
Milczysz…

...

„Zanik”


Wdech, strumień pary
wydech strumień wiary.
Wdech strumień siły.
Wydech strumień miły.

Jeszcze więcej
Jeszcze piękniej
jeszcze mocno
czuj mą wolność.

Usiądź sam,
bez świateł i ram.
czuj się bezpiecznie
żyj ze mną wiecznie.

Odleć w krainy zaniku,
zapomnij o problemach, których masz bez liku.
Tu jest więcej takich jak ty,
przyjdź do nas pomożemy Ci.

Odleć w krainy,
bogactwa i siły,
wszelakiego spełnienia.
Tylko zaproś mnie do duszy swojej cienia.

....

„Ostatni czas”

Pobudka ze śmiercią, już woła go od dawna
Siedząc na ramieniu prawym.
Czarna jak żal, nie zatopi go nawet tęcza wielobarwna.
Kolejny martwy poranek jest mu dany.

  Krwisty wschód,
czerwień Słońca zalewa mieszkanie.
Przenikliwy chłód,
nie dające nic ogrzewanie.

Ile ich jeszcze?
Wśród mroku zepsucia,
wśród płaczu i dreszczy.
pośród smutku odczucia.

Ostatni dziś dzień,
tak wybrał strudzony.
Porzuca pisanie. Odchodzi w cień,
poezja i pocałunki dla żony.

Odchodzi w wieczny sen, miał go niewiele
odchodzi cały obolały.
Na duszy i ciele.
Sprawy łatwiejsze się stały.

Ostatni dziś będzie,
tak z wielkim płaczem wybrał.
Ostatni wiersz i orędzie.
Ostatni raz wykorzysta swój dar.

....

„Ostatni wiersz”

Dziś ostatni wiersz
piszę do was moi bliscy.
Gdy go piszę boli mnie pierś.
Pierś i duch mój, moi wszyscy.

Upadłem…
świat zamknął me powieki.
Nie pozwolił bym żył, choć tyle mu dałem.
Teraz nie potrzebuję już żadnej opieki.

Umieram dla świata tego,
dla mnie, tak odległego.
Klapki na oczach, moi wszyscy a w portfelu pusto,
wstydziłem się nawet spojrzeć w lustro.


Alkohol przemóc nie pomógł,
trudu i smaku mego życia.
Znikać kolejnym dniom dopomógł
nie naprawił chwil i bycia.

Bóg?
Milczał gdy go prosiłem.
Czy błagałem o cud?
Jako dziecko się dla niego skończyłem.

Żyły przebiłem i wiele wdychałem,
jednak uciec na zawsze od kamienic nie umiałem.
Także piszę do was moi mili, dla was trwałem…
Jednak tej próby nie wytrwałem.

Gdy to piszę patrzę na was,
dzieci moje kochane.
Całuje wasze czoła z myślą o nas,
gdy by tylko było inaczej.

Tylko na papierze,
z żoną to rozstanie.
 Gdy pomyślę o twej wierze...
miałaś nadzieję że nic nam się nie stanie.

Żegnaj moja żono,
żegnajcie me dzieci.
Witaj straszna trwogo,
czas zamknąć powieki.

...

„Zawisł Ojciec, zawisł mąż”

Na szyi wisi,
zaciśniętą ma pętlę.
Ojciec i mąż, lecz oni w śnie ukryci.
Tak będzie czekał na zmiłowanie.

Zawisł nad ranem, gdy piały koguty.
Gdy pierwsza zmiana maszerowała stadem,
Lecz nie on, on został zaszczuty.
Miejsce, które wybrał stało się obrazem.


Na stole leży ostatni wiersz
pożegnalny, do świata.
W nim wiele linijek i treść,
pełna żalu, wieść ostatnia.

Umarł cicho i szybko,
śmierć szybko go zabrała.
Lecz odkupienia nie odnajdzie rychło.
Świt wstał gdy pierś jego ostatnie tchnienie oddawała.

W ostatniej godzinie,
nikt mu nie towarzyszył.
prócz kotów na rynnie,
i samotnego ciała na ulicy, które w nocy ktoś uciszył.

Tak kończy się opowieść,
o ciężkich losach człowieka,
który żył z nadzieją by odejść…
później, gdyby nie życia udręka.

....
....

Już dziś!

Już dziś wielka premiera kolejnego tomiku koncepcyjnego!

"Ostatni oddech Kamienicy" przedstawia historię zwykłego człowieka, którego los nie obdaował szczęściem...

Zapraszam do czytania! Komentowania!

Dziś godzina 20.00