"Opowieść o Gwiazdorze"
Skrzypienie śniegu zmrożonego,
Ktoś idzie w ciemności dnia Bożego.
Dzieci krzyczą, śmieją się -
To Gwiazdor przyszedł w taki dzień.
Już puka do drzwi -
Dzieci otwórzcie mi.
Dzieci skaczą, hałasują.
I jak to zrobić już tu knują.
Lecz Mikołaj jest sprytniejszy,
a od sprytu znacznie większy.
Więc gdy przez komin chciał wcisnąć się,
zabrakło mu miejsca w szerokim pasie.
Gdy to dzieci usłyszały,
szybko na dach powybiegały.
Za rękę Mikołaja biednego chwyciły,
i go z komina szybko wyciągnęły.
Ktoś idzie w ciemności dnia Bożego.
Dzieci krzyczą, śmieją się -
To Gwiazdor przyszedł w taki dzień.
Już puka do drzwi -
Dzieci otwórzcie mi.
Dzieci skaczą, hałasują.
I jak to zrobić już tu knują.
Lecz Mikołaj jest sprytniejszy,
a od sprytu znacznie większy.
Więc gdy przez komin chciał wcisnąć się,
zabrakło mu miejsca w szerokim pasie.
Gdy to dzieci usłyszały,
szybko na dach powybiegały.
Za rękę Mikołaja biednego chwyciły,
i go z komina szybko wyciągnęły.
Gwiazdor jakoś dzieciom odwdzięczyć się musiał,
mnóstwo podarunków każdemu z osobna rozdał.
Prócz tego na przejażdżkę saniami swoimi pojechali,
i Gwiazdorowi przy prezentach pomagali.
mnóstwo podarunków każdemu z osobna rozdał.
Prócz tego na przejażdżkę saniami swoimi pojechali,
i Gwiazdorowi przy prezentach pomagali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz